czwartek, 27 października 2011

Spinning - adrenalina, napięcie i emocje.

Nagłe i gwałtowne branie każdego wędkarza wprowadza w stan napięcia. Jest po prostu niepowtarzalne. Tym bardziej, że to jest taka gra wędkującego z ofiarą, którą próbuje się oszukać jakąś imitacją pożywienia często ładnego i błyszczącego, ale niekoniecznie przyjemnego dla zębów drapieżnika. Od około trzech dziesięcioleci wędkarstwo spinningowe uważane jest za rewelacyjny wynalazek. Coraz częściej słyszy się, że niektórzy poza "spinningiem" nie widzą życia. Ja osobiście należę do osób, które lubią bardzo tę metodę, bo wypłynę czasami łódeczką na jeziorko o piątej rano i wracam późnym popołudniem i mam ciągły niedosyt, niezależnie od efektów, bo ciągle to oczekiwanie na tzw. "puknięcie", ale pasjonuje mnie również metoda spławikowa i gruntowa. Obecnie przynęty metalowe, popularne "blaszki" zostały wyparte przez przynęty gumowe, poppery i różne warianty woblerów przypominających realistyczne rybki, które można pociągnąć ruchem spiningu albo podkręcając szybciej kołowrotkiem przyspieszając ich ruch, co daje szansę udanego połowu. Osobiście uważam, że blacha pozostanie blachą i warto do niej często wracać, bo one też przecież ciągle zmieniają swój kształt, kolorystykę i sposoby zachowania się pod wodą, a czasami tuż pod jej powierzchnią. W końcu drugi co do wielkości szczupak złapany przeze mnie w ostatnich dwóch latach (4, 10 kg.), to efekt tej tradycyjnej, dość monotonnej techniki, ale mile zaskoczyła mnie przynęta gumowa, bo efektywność jej to walka o wczesnej porze dnia, około godz. szóstej rano z drapieżnikiem o wadze dwa razy większej (8, 20 kg.). A skoro już o tym mowa, to zachęcam do dorobienia dodatkowej kotwiczki, jeśli jej oczywiście na przynęcie nie ma i jest jeden tylko tzw. hak, bo mało, bardzo mało brakowało, a "szczupaczek" wygrał by ze mną. Zresztą i tak wygrał po wszystkim, bo za pierwszym razem wraz z przyjaciółmi nie potrafiłem sobie poradzić z jego skonsumowaniem. Dużo z siebie dał - to zawsze rybom zawdzięczam, bo i walka nad wodą i poza nią, już przy stole, jest rarytasem. Głównym walorem, jaki posiadają gumowe przynęty, to chyba możliwość wprawiania ich w różną prędkość, a także możliwość prowadzenia ich bardziej po dnie i między zaroślami. A przecież właśnie te walory mogą wyszukać prawdziwy okaz, który siedzi gdzieś przy liściach czy na głębi. Autor: Krzysztof Łuczyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz